Fragment ten był o drodze Jezusa i jego uczniów do Kafarnaum(nie jestem pewna czy aby na pewno tam). W drodze uczniowie rozprawiali o tym który jest z nich większy, bardziej ważny. Jednak ja skupie się na tej drodze. Myśląc tak o tym wyobraziłam sobie dwie osoby, młoda dziewczynę i Jezusa(takiego jakiego rysują). Stali oni na początku drogi, takiej pokrytej tylko piaskiem. W pewnym momencie dziewczyna podniosła taki blok z cementu(takie jak w chodnikach u mnie na pływackiej). W pewnym momencie dziewczynie spadł ten blok. Ona jednak się nie poddała i znowu spróbowała, a ten znów spadł. I gdy tak za szóstym razem skłaniała się po niego nie zrobiła tego sama. Pomógł jej Jezus. I tak kładli razem te płyty tworząc drogę. Dziewczyna nie wiedziała jeszcze gdzie ona prowadzi...(dalej jest to nie ważne). Stwierdziłam, że gdy my podążamy drogą, gdy ja budujemy od dnia narodzin, nie robimy tego sami. Nie jesteśmy sami i gdy tylko na to pozwolimy Jezus nam pomoże układać te bloki.. A do tego będzie nas prowadził po tej drodze która razem z nim budujemy. A w w pewnych momentach Jezus zawraca nas abyśmy mogli spojrzeć na to co zrobiliśmy. Na ten nasz mały cud. I takim sposobem zawsze idziemy z Bogiem.
A gdy zejdziemy na złą drogę gdzie zamiast piasku są kamienie Jezus zawraca nas byśmy zobaczyli gdzie zboczyliśmy i podążyli dobrą drogą. Droga do nieba, do Boga ;)
Zyczę wam abyście pozwolili Jezusowi pomóc sobie w tej drodze, a także dobrego dnia i dużo radości ;)
Dzięki za wszystko ;)
Niech moc będzie z tobą ;)